Najpierw jednak obowiązkowy punkt każdej wycieczki do Mysore czyli Pałac. Wielki, robiący wrażenie, jak wszystkie tego typu zabytki wielokrotnie spalony i przebudowywany, obecny kształt osiągnął w 1912 roku. Podobno największe wrażenie robi w nocy, kiedy włączają iluminacje, ale odbywa się to tylko w niedziele i święta, i to przez pół godziny. Dlaczego? "Bo do tego potrzebne jest dużo żarówek, a prąd kosztuje" wyjaśnia spokojnie nasz przewodnik. To ma sens. Przed wejściem do pałacu o dziwo należy również zdjąć buty, niczym do świątyni. Co ciekawe można je położyć na specjalnie do tego przygotowanych półkach, a w razie zaginięcia, właściciel dostanie odszkodowanie w zawrotnej kwocie 50 RS czyli 3 zł :) A w środku no cóż, ładnie, wielkie reprezentacyjne sale ze zdobionymi złotem kolumnami, na korytarzach obrazy przedstawiające pałac w różnych przełomowych momentach historii, w kolejnych pokojach na ścianach obrazy wszystkich członków rodziny królewskiej, a następnie królewskie pierdoły typu powieszona na ścianie głowa słonia (razem z kłami), buty ze złota wysadzane diamentami czy złote łóżko. Takie tam pamiątki ;)
Ale czas nagli, po wyjściu negocjacje z ulicznymi naciągaczami, sok z kokosa, i jedziemy dalej.