Drugi port lotniczy w Europie

Lotnisko we Frankfurcie jest...duże. Baaaaaaaardzo duże. Zwiedzamy je po krótce, ale ciężko się łazi z bagażami, więc postanawiamy założyć obóz w jednym miejscu i tyle, najlepiej jak najbliżej odprawy. Przechodzimy z części A do C Terminala 1, po drodze mijamy wiele smoking-room'ów co bardzo mnie cieszy. Frankfurt to głównie port przesiadkowy, a część C okazuje się obsługiwać trasy USA -> Indie, więc już na lotnisku mamy okazję zacząć przyzwyczajać się do hindusów których jest tutaj zdecydowana większość. Jest 8:00 rano, kupuję najdroższą w życiu kawę (4,5 €) i małą butelkę wody (3,2 €), zresztą innej opcji i tak nie ma. Tym razem pecha mam ja, bo okazuje się że część C jest wyjątkowa pod jednym względem - nie ma w niej smoking-room'ów. Dodatkowo, jeśli się z niej wyjdzie, to przy powrocie trzeba przechodzić przez kontrolę. Zatem w ciągu 5 godzin zdarzyło mi się to kilka razy, na szczęście poznałem pracującą tam Polkę, która podczas całej procedury opowiedziała mi to i owo o realiach pracy na lotnisku w Niemczech. Raz stwierdzili że trzeba mnie dokładnie przeszukać włącznie z masażem stóp :) Kiedy Pan celnik już po wszystkim odkażał sobie ręce, skwitował moją uwagę o wymarzonej pracy gorzkim uśmiechem ;)
Czekanie jakoś nam minęło, byłem już naprawdę zmęczony więc z ulgą usiadłem w samolocie który był co najmniej 3 razy większy niż poprzedni, i w którym mieliśmy spędzić następne 9 godzin. No, usiedliśmy na chwilę, bo przyszedł steward (chyba lubił chłopców) i zapytał czy moglibyśmy się przesiąść bo jest pewna Pani z dwójką dzieci z overbooking'u i nie dostała 3 miejsc obok siebie a bardzo by chciała. Spełniamy dobry uczynek, okno nie okno, może lepiej nie patrzeć...

Komentarze (0)